Muszę się przyznać… nienawidziłem trenażera.
Ale to chyba kwestia moich wspomnień, bólu i cierpienia z lat poprzednich.
Na trenażerze zaczynałem jeździć jak jedyną formą interaktywnej jazdy były programy Tacxa, których płyty mogły szczycić się ceną jeszcze bardziej absurdalną niż większość trenażerowych akcesoriów firmy Wahoo.
Hej, hej! Nie lubisz czytać? Obejrzyj recenzje na Youtube!
Zatem 1,5-2,5 godzinne stałe tlenowe jednostki robiłem skupiając wzrok na ścianie piwnicy. Jak większość wtedy z resztą.
Dzisiaj są Zwifty, Rouvy, TrainerRoady, OneLapy i wiele, wiele innych aplikacji odczarowujących trenażerowanie, kosztujących tyle, że przeciętnego kolarza stać na nie bez problemu.
Sama pandemia pozwoliła na niebotyczny wzrost akcji większość firm trenażerowych. W ostatnich latach to bardzo modny sposób spędzania zimy.
Chcąc myśleć poważnie o przyszłym sezonie musiałem dopuścić do siebie myśl ze czas zmienić mojego 12 letniego tacxa, ze względu na ograniczone możliwości trenowania na zewnątrz w najbliższych miesiącach.
Długie godziny nocnego researchu, rozmowy z użytkownikami, dopytywanie na grupach.
Wniosek był zawsze jeden „Moje jest najlepsze, polecam”.
Mój nowy trenażer musiał:
- być interaktywny (lub ewentualnie nie)
- być typem „direct drive”
- akceptować różne osie
- pracować cicho
Do wyboru były: Elite Suito, Direto, Wahoo Kickr Core, Tacx Flux.
Nikt nie pomagał. Każdy uważał ze jego jest Ok lub najlepszy.
Finalnie padło na Wahoo Kickr Core bo…
- cechuje się najcichszą praca ze wszystkich
- zbierał dużo pozytywnych opinii na grupach (lub jego support techniczny) i często czytałem zdania „i tak skończysz na Wahoo”
I to co przeważyło – jest estetyczny, solidnie wykonany i cieszy oko.
A że wbrew pozorom jestem estetą, to był to punkt najwyższej wagi.
Koniec o mojej drodze do zakupu. Czas na konkrety.
Cena, ogólne wrażenie, pudełko
Trenażer w katalogu kosztuje 3699 PLN.
Za tyle go kupiłem bez bawienia się w żebranie o rabat.
Chodzą słuchy że idzie zgarnąć 10-20% rabatu w zaprzyjaźnionym sklepie ale szczerze… po doświadczeniach z zeszłych dwóch zim – bierzcie co jest i nie narzekajcie.
Przyjechał w wielkim kartonie. Pierwsze wrażenie – ciężki w cholerę.
Zapakowany ładnie, dokładnie, idealnie osadzony w wyciętym styropianie.
Sprawdźcie styropian – ma „skrytkę” na akcesoria które prawie razem z nim wyrzuciłem.
W pudle znajdziesz:
- Trenażer
- Zasilacz
- Klucz potrzebny do złożenia
- Adaptery osi
- Instrukcje (wywal jak prawdziwy Polak, obędzie się bez bo sprzęt jest bardzo intuicyjny)
Jedyne co było przydatne w instrukcji to informacja że długa noga idzie do przodu.
A No i faktura… dla mojej księgowości najważniejsze. Całość estetyczna i minimalistyczna, mnie to ujęło. Nie każdego musi.
W pakiecie jest tez okres testowy aplikacji The Sufferfest. Poza testem 4DP nie ma tam nic ciekawego pod względem treningowym. Fitnessowo – apka całkiem ok.
Hej, stop!
Rzecz najważniejsza - do budowy strefy tlenowej najlepszym rozwiązaniem jest praca objętościowa podczas jednostajnych długich treningów o niskiej intensywności. To najlepszy zbadany sposób do budowy tzw. bazy. Rzeczywistość w naszym kraju jest nieco inna i niestety ale idealny okres treningowy do budowy podstawowych cech wypada na okres jesienno-zimowy. Krótkie dni, brzydka pogoda. To aspekty, które mocno zachęcają do wsiadania an trenażery. Jak zatem budować podstawy na trenażerze? Zwift czy inne platformy są pełne gotowych planów i jednostek. Ja mam z nimi jednak ogromny problem. Zazwyczaj są przesadzone i przekombinowane. Oczywiście, są bardzo ciekawe i wymagające. Jednak budowa wytrzymałości czy innych podstawowych cech ma to do siebie, że są to raczej nudne treningi. Jak zatem rozwijać podstawy nie zanudzając się na śmierć? Właśnie dlatego przygotowałem dla Ciebie kilka prostych, krótkich jednostek, nastawionych przede wszystkim na pracę tlenową połączoną z innymi bazowymi cechami jak siła, szybkość, technika pedałowania. Proste rzeczy, urozmaicone lekkimi zadaniami. To idealny przerywnik od ciężkich sesji na siłowni, czy FTP buildera. Każdy trening trwa od 1 godziny do 1 godziny i 10 minut. Ultraszybkie jednostki, które oczywiście jeśli masz ochotę, możesz wydłużać. Wszystko w myśl zasady „Podstawy do perfekcji”. Pliki wraz z opisem i wytłumaczeniem otrzymasz zaraz po zapisaniu się do naszego Newslettera. Wypełnij formularz, sprawdź co dla Ciebie przygotowałem i... Działaj! Pliki treningowe wraz z opisem znajdziesz na dysku z materiałami dla subskrybentów, do którego link zostanie dostarczony w mailu powitalnym.
Dobra, ale co ten trenażer ma w sobie
- Komunikacja ANT+ i Bluetooth (Dzięki temu sparujesz ze wszystkim co możliwe)
- Koło zamachowe 5,4 kg
- Bębenek gotowy przyjąć kasetę 8, 9, 10 i 11 rzędową
- Maksymalna moc 1600 W
- Symulacja nachylenia do 16%
- Możliwość montażu roweru na oś 9×130, 9×135, 12×142, 12x148mm
- Możliwość montażu roweru 26”, 27,5”, 28”, 29”
- Pomiar prędkości mocy i dystansu
- Dokładność pomiaru mocy +/- 2%
- Kompatybilny z iOS, iPadOS, MacOS, Windows, Android, Apple TV
- Skurczybyk waży jednak ponad 17 kg
Musisz pamiętać o dwóch rzeczach:
- Zestaw nie zawiera kasety.
Normalnie nie byłby to problem, ale przy aktualnej dostępności części rowerowych jest. Ja swoją kupiłem prawie 2 miesiące wcześniej na zasadzie „Może kupie trenażer, może nie, jak nie to sprzedam pewnie z zyskiem” - Wahoo czasem trafia się felerne.
Piszą o tym na forach. Czasem nawet kilka sztuk pod rząd trafi Ci się takich że będziesz odsyłał. Z tym podobno problemu nie ma.
Ja wręcz spodziewałem się samych problemów na początku znając moje szczęście. Chyba się jednak obyło bez.
Jakość wykonania robi bardzo dobre wrażenie. Trenażer nie trąci plastikiem. Wszystko jest surowe i solidne, nic się nie gnie, nie hałasuje, nie skrzypi.
Naprawdę, jak na elektronikę za prawie 4 klocki to sprawia adekwatne wrażenie do ceny, a jak sami pewnie wiecie, nie zawsze tak jest.
Dlaczego ten trenażer tyle kosztuje?
- Bo może. Serio jest taki popyt na sprzęt do treningu w domu, że choćby kosztował 50% to nadal będzie się dobrze sprzedawał
- Bo Wahoo to takie treningowe Apple (z reszta bardzo się lubią obie firmy)
- Bo (aż dziwie się ze to pisze) jest tego warty
A dlaczego jest warty? W kilku słowach:
- Tryb ERG* szybko reaguje na zmianę obciążenia
- Trenażer jest cichy (powtórzę to kilkukrotnie, każdy rodzic mnie zrozumie, każdy kto walczy z sąsiadam bądź po prostu ceni sobie spokój to doceni)
- Koło zamachowe waży prawie 5,5kg – to wpływa na relatywnie wysokie odwzorowanie naturalnej jazdy i zasady zachowania pędu
- Jest solidnie wykonany, co nie jest oczywiste w tej kategorii sprzętów
Dodatkowo do zdecydowanych zalet Kickr Core należy:
- bezproblemowe parowanie sprzętu z aplikacjami i urządzeniami zewnętrznymi
- stabilność podczas jazdy – bardzo ciężko postawić go na bok ^^
- wielokanałowy bluetooth (możesz łączyć go na raz z telefonem, Garminem i komputerem)
- stabilność połączenia (znowu powtórzę że głównie na urządzeniach Apple czy Garmin)
Wahoo oczywiście ma też kilka wad:
- często pojawiają się problemy z paskiem napędowym czy kołem zamachowym. Na szczęście trenażer pod katem mechaniki to dość prosta konstrukcja, mając w domu podstawowe narzędzia i umiejętności można naprawiać bez końca
- w poprzednich wersja do zakupu dorzucano próbne wersje kilku różnych aplikacji treningowych – aktualnie tylko the sufferfest
- nie możesz nim sterować jeśli nie jest podłączony do prądu (jest kilka trenażerów interaktywnych DD które to umożliwiają)
Często za argument „przeciw” podawany jest jego pomiar mocy. Wielu wspomina że 2% dokładność jest niewystarczająco i są lepsze trenażery.
To teraz tak na serio. Najlepsze trenażery mają 0,5-1% dokładności, więc różnica między Wahoo Kickr Core a czymś lepszym to 1%.
Przy 300w to 3w
Przy 1000w to 10w
Serio to robi różnice? W przypadku testu FTP to kwestia tego czy 3 dni wcześniej pokłóciłeś się z żoną czy nie. Nie przesadzajmy.
Najważniejsze aby pomiar był stabilny dla samego siebie, czyli dzisiejsze 200w ma być jutrzejszym i wczorajszym 200w.
Kikerkor raczej nie ma z tym problemu, osobiście nie zauważyłem odczuwalnych różnic, dotychczasowe testy w internetach również nie wspominają o problemach tego typu.
Trenażer może pokazywać inna moc niż Twój miernik. To normalne, każdy pomiar mocy wymaga kalibracji, dostosowania pod niego stref treningowych.
Pomiar w korbie nigdy nie będzie równał się z pomiarem w osi tylnego koła z racji chociażby strat mocy na samym napędzie.
Parowanie, fakapy i inne.
Tu mógłbym skończyć na „Bez problemów”.
Ale trzeba wspomnieć, że Wahoo lubi się z Apple, a wszystkie sprzęty do których go podłączałem to albo Apple albo Garmin.
Komunikacja Bluetooth czy ANT+ nie sprawiła mi żadnego problemu ani razu. Wszystko idzie sprawnie i szybko.
Wahoo też ma swoją skromną aplikację. Jest ok, do treningu czy ogarniania sprzętu w zupełności wystarczające.
Największy fakap do tej pory to nadal wyciąg z konta bankowego.
Tryb ERG w Wahoo Kickr Core
Prosty temat.
Szybko, stabilnie.
Dla wielu to najważniejszy aspekt tego trenażera.
Ja od siebie jedynie dodam, że nieustanne trenowanie w trybie ERG nie zawsze może być korzystne. ERG to nic innego jak wyidealizowanie treningu.
Druga kwestia to brak odpowiedniej aktywności na poziomie neurologicznym związane z kontrolowaniem treningu, odczuwaniem zmęczenia czy zmiennej reakcji na obciążenia.
Temat na osobny wpis, ale chciałbym tylko wspomnieć, że z punktu widzenia treningu sportowego czasem warto pojechać z wolnej nogi.
Przejście z poziomu 180w na 400w trwa 2-5 sekund. Dzięki temu trenażer bardzo dobrze sprawdza się przy krótkich dynamicznych powtórzeniach.
Sam tryb ERG pozwala na „zapomnienie” o treningu. Przygotowujesz sobie plik treningowy, odpalasz i trenażer sam podaje obciążenie. Twoim zadaniem jest po prostu kręcić korbą.
Dzięki temu wiele treningów bez większego znudzenia można zrobić bez dodatkowych aplikacji, oglądając ulubiony serial czy film.
Wrażenia z jazdy
Jazda na Wahoo Kickr Core dość dobrze przypomina jazdę na zewnątrz.
Na to wpływa przede wszystkim ciężkie koło zamachowe, które utrzymuje prędkość. Dzięki temu kiedy na 1-2 sekundy zaprzestaniesz pedałowania kiedy zaczniesz znowu nie musisz napędzać trenażera od nowa, on płynie dalej a Ty dołączasz się do niego.
Dokładnie tak jak jadąc na zewnątrz, kiedy jedziesz 40km/h i przestaniesz pedałować na chwilę nie zaczynasz przecież od zera.
Moc niby ta sama, ale aktywność mięśniowa jest troszeczkę inna po takiej mikroprzerwie w pedałowaniu przy kole zamachowym 2kg a 5,5kg a 7kg.
W aplikacjach typu Zwift czy Rouvy trenażer szybko i przyjemnie reaguje na zmianę terenu, wybierając górzystą trasę czuć że naprawdę musisz napracować się aby przejechać trening w trybie „wolnym”.
Sterowanie trenażerem
Dość prosty temat.
Trenażerem możesz sterować przez:
- Aplikację (Zwift, Rouvy, TrainerRoad i inne)
- Licznik (Garmin, Wahoo – bez problemów)
- Aplikację Wahoo
Obciążenie dobierasz sobie na kilka sposobów:
- Stopień nachylenia (do 16%)
- Założona moc w trybie ERG
- Stopień obciążenia (trenażer sam w sobie ma kilka takich „schodków”)
Z czego korzystać? Z tego czego lubisz, z tego czego potrzebujesz. Nie ma tu większej filozofii.
O czym jeszcze pamiętać?
Sam trenażer to moim zdaniem naprawdę dobry sprzęt.
Jednak aby cieszyć się jazdą dobrze pamietać o kilku rzeczach.
- Musisz wiedzieć gdzie będziesz na nim jeździć (piwnica, pokój, biuro, garaż)
– Jeśli będziesz trenował w pomieszczeniu domowym warto wyposażyć się w matę. Nie musi być oryginalna. Kup cokolwiek.
– Jak garaż, piwnica – chroń go dobrze, bo zimą każdy trenażer to towar deficytowy ^^ - WENTYLATOR – serio, bez tego nie ma opcji, chyba że masz klimatyzację. Przejrzyj rynek, kup cokolwiek co Ci wpadnie w oko i spełni Twoje potrzeby.
– Warto zaopatrzyć się w jakiś sterowany pilotem, aplikacją (Volteno, Xiaomi)
– Jak masz większy budżet to bierz Wahoo Headwind – sterowany prędkością lub tętnem, owiewający całe ciało (właśnie testuje, niedługo recenzja) - Z czym będziesz trenował? Tablet, komputer, telefon, Garmin?
– Jak komputer to może przydać się ANT+ dongle.
– Jak Tablet to przyda się uchwyt na kierownice (sam korzystam z tego rozwiązania i jest świetne) oraz akcesoria bluetooth (pasek tętna)
Podsumowanie testu trenażera Wahoo Kickr Core
Kikerkor to zdecydowanie sprzęt dla wymagających.
Z jednej strony prostota tego urządzenia pod względem wykonania bije pozytywnie po oczach. Z drugiej to co dzieje się w jego środku i w jaki sposób (płynność działania, ciche funkcjonowanie) potrafi zrobić wrażenie po przesiadce z 12 letniego trenażera.
Trening na trenażerze staje się względną przyjemnością.
Idealny sprzęt do nabijania Zwiftowych kilometrów a nawet ścigania się w wirtualnej rzeczywistości. (Maksymalne 1600w może być ograniczeniem jedynie dla +/- 1-2% użytkowników tego sprzętu).
Nie mniej jednak to po prostu doskonałe narzędzie treningowe (dla mnie). Nie bez wad oczywiście, bo te posiada jak każdy inny sprzęt, którego wybór zależy od odpowiedniego wyważenia plusów i minusów względem własnych potrzeb.
Lekcja z całej recenzji jest jedna. Obserwując rynek trenażerów – nie ma modelu bez wad. Każdy wyróżnia się trochę inną charakterystyką. Jednak najczęściej czytane opinie stwierdzają że Kickr Core to jeden z lepszych stosunków jakości do ceny.
To co ważne, to fakt, że Wahoo Kickr jest pewnego rodzaju ekosystemem. Znowu najlepszym porównaniem wydają się być urządzenia z Cupertino, i przez to obawiam się, że jak z nadgryzionym jabłkiem i w tym wypadku będzie podobnie – jak już wejdę, to ciężko będzie z niego wyjść.
7 komentarzy
Pablo · 27 września 2021 o 20:19
Warto by było wspomnieć o tym że istnieją rowery niekompatybilne i można sobie uszkodzić ramę, a od niedawna Wahoo za darmo wysyła nowe adaptery do osi 12×142 do posiadaczy niekompayubilnych rowerów.
Tomasz Hruświcki · 27 września 2021 o 20:32
O tym nie słyszałem do tej pory. Co masz na myśli pisząc „uszkodzić rame”? Chodzi o uszkodzenia wynikające z pracowania ramy przy sztywnym montażu czy coś innego?
Dorzucamy to w takim razie zarówno do wad i zalet 😉
Pozdrawiam!
Mariusz · 27 września 2021 o 23:16
Bez problemu można oczywiście przy pomocy podkładek zamontować kasete 7s. oraz rowerek dziecięcy 24cale 🙂
Tomasz Hruświcki · 28 września 2021 o 10:25
To dobre wieści, dzięki za uzupełnienie! 🙂
Pozdrawiam
Hubert · 28 września 2021 o 21:26
A jak porownałbyś wartość treningową jednostki na takim trenażerze smart I dumbtrainerze (jak np. Twój Tacx)? Sam ćwiczę na starym Taksie, może niekoniecznie dwunastoletnim, ale jeszcze sprzed ery Smart, no i zastanawia mnie to, jak sama mechanika ruchu/jazdy na takim trenażerze na rampie (bez koła zamachowego) wpływa na późniejszy styl jazdy na dworze. Chodzi mi tu przede wszystkim o kręcenie „po kwadracie”, które wynika z nierównomiernego oporu w trenażerach starej generacji
Ze względu na życie rodzinne jeżdżę regularnie na trenażerze późnym wieczorem przez cały rok. Rozwiązanie nie jest idealne, delikatnie mówiąc, ale przynajmniej mogłem trochę odbudować bazę tlenową, bo HIIT-em na Wartostradzie nie można było tego ogarnąć ;). Wydaje mi się jednak, że straciłem płynność pedałowania, trzymanie kadencji powyżej 90 nie jest już tak naturalne, zacząłem jeździć bardziej siłowo i kłaść nacisk na czworogłowe. Wem, że kręceniu na okrągło przypisuje się zbyt dużą wagę. Ale ze względu na lepsze odwzorowanie jazdy na trenażerze z kołem zamachowym, zastanawiam się nad upgrade’em, mimo że daję radę z patrzeniem w ścianę piwnicy, słuchaniem podcastów i jeżdżeniem treningów „z pamięci” ;). Zwifta itp. bym pewnie nawet nie odpalał.
Tomasz Hruświcki · 28 września 2021 o 21:43
Sprawa numer 1 – wartość jednostki treningowej. Większość treningów indoor niezależnie od sprzętu będzie odrobine gorsze pod względem adaptacji przede wszystkim układu nerwowego (jeżeli zalezy nam na przygotowaniu się do startów w wersji outdoor). Jeśli chodzi o różnice między czymś podstawowym a czymś lepszym to niestety troche różnica będzie tak jak sam wspomniałeś wynikała z braku pędu koła zamachowego. Kręcić na okrągło się nie da, więc jeden cykl obrotu korby staję się nieustannym „mikrorozpędzaniem” koła co kilkanaście-dziesiąt stopni obrotu.
Wpływa to na to, że jazda staje się bardziej siłowa i angażuje w trochę inny sposób mięśnie. Wywołuje to spore obciążenie przede wszystkim na tylnej grupie uda, która musi znacznie więcej ciągnąc w górę, bo brakuje pędu w kole zamachowym.
W samym pedałowaniu wbrew pozorom dochodzi do dużej ilości sprężystości i naprzemiennym kumulowaniu i oddawaniu energii ze scięgien (może nie tak jak w bieganiu ale jednak nadal to występuje), taka siłowa praca bez koła zamachowego upośledza zdolność do płynnej sprężystej pracy.
Skracając wszystko do jednego zdania – w Twoim wypadku inwestowałbym w sprzęt z dużym kołem zamachowym (może nawet rower spinningowy jak jeździsz na tym cały rok a nie potrzebujesz zwifta?) bo będzie miało to realne korzyści!
Jak masz budżet, brałbym dobry trenażer który daje możliwość lekkiej pracy na boki lub z dodatkiem rokerplate’a.
Powodzenia!
W razie potrzeby – służę pomocą.
Marek · 19 października 2023 o 08:34
Czy można go parować np z Feniksem 6 czy tylko komputerami Garmin?